środa, 11 marca 2015

Rozdział czwarty.

"Gdybym wiedziała, że mnie chciałeś
 Tak samo jak ja chciałam ciebie
 Może nie bylibyśmy dwoma oddzielnymi światami
 Lecz bylibyśmy w swoich własnych ramionach"*



Minęły cztery lata. Cztery długie lata,które bez jego obecności minęły jak jeden dzień. Pamiętam dzień,kiedy wyszedł z domu mówiąc,że wieczorem będzie już z powrotem i wspólnie obejrzymy film, na który tak długo czekaliśmy. Ale nie wrócił. Nigdy nie wrócił. Zostawił po sobie niedopitą zieloną herbatę i tosty na szklanym stoliku w salonie,zapach moich ulubionych perfum w łazience i tęsknotę.  Próbowałam go szukać.Wśród ludzi, miejsc,wśród oczu,wśród dłoni. Ale on odszedł. Na zawsze. Jak to mówił ‘do wiecznego miasta aniołów, gdzie czekają na ciebie wszyscy,których kochałaś,a którzy już odeszli.’
Siedząc przed marmurowym pomnikiem,w kolejny niby nic nie znaczący dzień tego roku przyglądam się zdjęciu oraz dacie wyrytej w kamieniu. Brunet z wiecznie zarysowanym uśmiechem na twarzy-takiego na zawsze go zapamiętam.Dziś obchodziłby swoje 25 urodziny.Żył zdecydowanie za krótko. Żyłeś za krótko,braciszku..
Kiedy Darek zmarł,nie potrafiłam odnaleźć się w niczym. Nie radziłam sobie z ciążą,ani z krzywym wzrokiem moich rodziców,którzy zdecydowanie nie byli szczęśliwi,że jedno ich dziecko zginęło w  wypadku samochodowym,a drugie spodziewa się dziecka,w nastoletnim wieku.Ale on był inny. On nigdy nie patrzył na mnie ze wstydem,poczuciem winy czy złem w oczach.Był zawsze,kiedy tylko go potrzebowałam. Cieszył się,że będzie wujkiem,pomimo tego ile miałam lat. Tygodniami planował imię dla mojego nienarodzonego synka,którego uczyłby grać w piłkę nożną i szybkiej jazdy samochodem.Uczyłby go rzeczy,które od zawsze kochał,które od zawsze były dla niego priorytetem i przez które odszedł z tego świata za wcześnie.Ale po jego odejściu nie poddałam się. Bo wiedziałam,że by tego nie chciał,że gdyby żył to dostałabym od niego kopa w tyłek i od tego czasu wszystko co robiłam,robiłam z myślą o nim,dla niego, nie dla siebie.
Po moich policzkach,całkiem bezwładnie popłynęło kilka łez,gdy tylko pomyślałam,że dzisiaj jest dokładnie ta czwarta rocznica jego śmierci. Powoli zaczynało się ściemniać,a ja całkiem samotna, siedząc na małej ławeczce przy nagrobku,wśród tysięcy światełek cicho szlochałam. Co roku o tej porze trafiało do mnie jaka jestem bez niego słaba,zwyczajna i beznadziejna,że bez niego nic nie jest tak jak powinno. 
Łzy nadal powoli leciały po moich policzkach,gdy ktoś usadowił się na małej ławeczce tuż obok mnie.
Czuje perfumy,tak dobrze znane i znienawidzone. Czuje jego zdziwiony i zatroskany wzrok na sobie.
-Monika..? -szepcze zachrypłym głosem niemalże tak samo,jak każdej tamtej nocy.Mówi z niesamowitą czułością,a ja pomimo ogromnej wewnętrznej walki przeciw samej sobie, spoglądam na niego,po czym spuszczam wzrok,wgapiając się w ziemie.
-Aż trudno uwierzyć,że minęły już 4 lata...-mówi,a ja dokładnie analizując każde jego słowo,napawam się jego głosem. Dziwię się,że nauczył się polskiego,aż tak dobrze. Mimowolnie, wracam myślami do tamtych chwil gdy uczyłam go polskiego, śmiejąc się przy tym do rozpuku. Zaprzeczałam sama sobie robiąc i myśląc to co teraz. Miałam być silna,a wyszło jak zawsze.
-Co ty tu w ogóle robisz?
-Przecież Darek był moim najlepszym przyjacielem. Zapomniałaś?
-Niczego nie zapomniałam.- odpowiedziałam cicho i wstałam, chcąc jak najszybciej znaleźć się w domu, pod kocem z ulubioną herbatą i synkiem przy boku.
-Zaczekaj...Proszę.-chwycił mnie za rękę patrząc mi głęboko w oczy.
-Nie mamy o czym rozmawiać.Po prostu zapomnij.-byłam z siebie niesamowicie dumna. Powiedziałam mu 'nie' po raz pierwszy od kiedy się znamy. Powiedziałam to niełamiącym się głosem.
-Proszę porozmawiajmy.Za dużo razy dałem szansę Ci uciec i nie pozwolę na to ponownie..- z jednej strony jego słowa bolały i to cholernie, ale uświadomiłam sobie, że ich brak bolał jeszcze bardziej.
-Będziesz próbował mnie zatrzymać siłą?- drażnię się z nim, dobrze o tym wie. Przez jego twarz przemyka cień uśmiechu, tego pięknego Aleksandarovego uśmiechu, a ja nawet po tylu latach rozpływam się.- No dobrze, porozmawiajmy.
________________________________________________________________________
Sama nie wierzę,że tu jestem, ale jestem. Zaglądnęłam na blogspota ze zwykłej ciekawości i swego rodzaju sentymentu, a dodaje rozdział,który został napisany już w marcu zeszłego roku, a ja teraz nic nie zmieniam i zostawiam was z tym... Zmienił sie mój styl pisania, ja się zmieniłam, może wrócę, może się przekonacie.. Zobaczymy.
Trzymajcie się ciepło! :))

wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział trzeci.

Nigdy do nikogo nie miałam pretensji o to co mnie kiedykolwiek spotkało. Każde z nas podejmuje świadomych wyborów,musi więc być świadom konsekwencji jakie z tego wynikną.Jednak…czasami zmieniamy zdanie,zmieniamy własne podejście,bo przecież póki nie doświadczymy czegoś na własnej skórze,możemy jedynie propagować. Gdy ktoś ukradł mi pieniądze,obwiniałam samą siebie,no bo przecież po co nosiłam tyle pieniędzy bez powodu w ręce? Kiedy złamałam sobie noge na próbie,też mogłam obwiniać tylko i wyłącznie siebie bo przecież nie ostrzegłam dziewczyn,że skaczę.Jednak..kiedy dowiedziałam się o ciąży,nie potrafiłam w tym wszystkim myśleć tylko o swojej winie. To była całkowicie i tylko i wyłącznie jego wina.To on był winien temu,że musieliśmy skończyć znajomość,że w nastoletnim wieku zostanę matką,że nie będę mogła spełniać swoich marzeń. Nienawidziłam go.Tak bardzo go nienawidziłam. Ale…myliłam się.Myliłam się wtedy pod każdym względem.Ale do tego także musiałam dojrzeć. Musiałam dostać od życia ogromnego kopa,aby przestać myśleć tylko o sobie i zrozumieć jakie wartości w życiu są najważniejsze. Od tego czasu nie myślałam tylko o sobie,ba! Nie mogłam myśleć tylko o sobie. Byłam skazana na samotne wychowywanie malucha,który w ciągu kilku dni stał się centrum mojego wszechświata.Kiedyś…nie sądziłabym,że kiedykolwiek to powiem.Ale teraz nie wyobrażam sobie przychodzić do domu rodziców i czas spędzać całkowicie sama.Nie przychodzić do domu,gdzie czeka mój mały synek z zestawem samochodzików,aby po raz kolejny wygrać ze mną wyścig. Musiałam dojrzeć do tego,aby stwierdzić,że przecież oboje mieliśmy w tym swój udział. Robiliśmy to wszystko z pełną swiadomością. Musiałam dojrzeć,aby w końcu gdzieś tam w duchu mu podziękować. Tylko w duchu.Nie mam odwagi zrobić tego prosto twarzą w twarz. Mam nadzieję jednak,że w swoim czasie dojrzeję także do tego.


***

Szłam niebiesko-białym korytarzem kierując się do szatni.Słysząc rozmowy i śmiechy dziewczyn uśmiech momentalnie pojawił się na mojej twarzy.Tak dawno ich nie widziałam,
A tak bardzo się za nimi stęskniłam.Za każdą,bez wyjątku.Wzięłam głęboki oddech,stojąc pod drzwiami szatni.Przekroczyłam jej  próg i momentalnie dziesięć par oczu spojrzało w moją strone. Ja również się im przyglądałam.Skład się zmienił. Kilka dziewczyn odeszło,co już słyszałam od Karoliny,a kilka nowych doszło.
Prawie żadna dziewczyna z dawnego składu nie wierzyła,że to właśnie ja stoję w progu,że to ja stoję przed nimi.Były zaskoczone i to bardzo.W sumie to nawet im się nie dziwiłam. Odeszłam nagle i nie odzywałam się na tyle długo,że ze spokojem mogły pomyśleć,że albo wyjechałam,albo już nie żyję.Obawiałam się niewygodnych pytań typu dlaczego odeszłam i dlaczego postanowiłam wrócić. Nie odpowiadałam na nie.Nie chciałam mówić im prawdy,ale też nie chciałam ich okłamywać.A dziewczyny w pełni rozumiały moją decyzję,za co byłam im niesamowicie wdzięczna.

***

Stałam przed lustrem i sama nie wierzyłam,że przez ten czas zmieniłam się,aż tak bardzo. Nie byłam już tą naturalną brunetką w rozpuszczonych włosach,z prostą talią i kolczykiem w pępku. Teraz byłam kobietą.Kobietą z wcięciem w talii,zaokrąglonymi biodrami i związanymi włosami. Wyglądałam inaczej,ale w stroju Kolejorza nadal wyglądałam jakbym była do tego stworzona.Zaczęłyśmy trening,a ja czułam się jak ryba w wodzie.Byłam w swoim żywiole.Robiłam coś co zawsze kochałam i nadal kocham. Nic nie zapomniałam. Pamiętałam każdy układ,każdy jego najmniejszy krok.

***
Kolejny trening.Z racji wysokiej temperatury trener postanowił przeprowadzić trening obok ćwiczących piłkarzy.Tańczyłyśmy gdy chłopcy weszli na murawe . Swój wzrok od razu skierowali na nas.Ale mnie to nie obchodziło. Liczyło się tylko to co robię,to że tańczę. Do czasu aż na murawie nie pojawił się Aleks.Serce biło mi jak oszalałe kiedy zawiesił swój wzrok na mnie.Patrzył na mnie,pożerał mnie wzrokiem. Jedno spojrzenie,czasami warte więcej niż tysiące komplementów. Do mojego ciała napłynęło mnóstwo pewności siebie,mnóstwo satysfakcji. Ale nie zwracałam na niego uwagi. Podczas małej przerwy od trenera,także nawet nie spojrzałam w jego strone. Kilku chłopaków mi pomachało,bądź się uśmiechnęło,więc odwzajemniłam gest,ale to wszystko.Jedynie Jasiek,mój najlepszy przyjaciel i bramkarz Lecha,który wiedział o wszystkim podbiegł do mnie i chwilę porozmawialiśmy.Co u mnie,u niego, co z Kubusiem i trochę o moim powrocie. To wszystko.Aleks się wtedy nie liczył.Nie był centrum mojego wszechświata. Czyżbym przestała go kochać? Wątpie. Pokochałam go gdy tylko go zobaczyłam,gdy tylko poznałam go bliżej. Od razu. A takiej miłości się nie zapomina,taka miłość nie mija.


Wracam do was po prawie miesiącu z trzecim już rozdziałem. Napisalam go już hoho,dawno temu bo będąc na wakacjach na początku sierpnia i dodaję go dopiero teraz. Dlaczego? Bo zapomniałam,że tak naprawdę jest skończony. Rozdział troche jak pieprzenie o Chopinie,ale jest. Nie chcę wszystkiego robić na szybko,tylko coś troche podbudować. Mam nadzieję,że przypadnie wam do gustu,komentujcie! :)
Do zobaczenia niedługo,buziaki! :**

czwartek, 1 sierpnia 2013

Rozdział drugi.

Gapisz sie w sufit ciemności.
To uczucie pustki w Twoim sercu,
Ponieważ miłość przychodzi powoli, ale odchodzi szybko,
Widzisz go gdy zasypiasz,
Ale nigdy nie dotykasz i nie możesz go zatrzymać,
Ponieważ kochałaś go zbyt mocno i zanurkowałaś zbyt głęboko.*

***
Byłam najsilniejszą osobą,jaką kiedykolwiek znałam.Zawsze unosiłam brodę i dążyłam do wyznaczonych przez siebie celów. Kulturalnie, z taktem i szacunkiem do innych. Nie po trupach,bo mogłabym się potknąć. Ale ja się nie potykałam.Wyznaczałam sobie jeden cel w nawałnicy myśli i dążyłam do niego. I udawało sie. Byłam cierpliwa,konsekwentna i uparta w tym co robię i zawsze sie udawało. Jeden błąd,jedno potknięcie i straciłam wszystko na co tak długo pracowałam. Coś,a raczej ktoś,kto miał dawać  mi szczęście i rzeczywiście mi je podarował, w pewnym stopniu przekreślił wszystkie starania. Tak przynajmniej myślałam.
Myliłam się. Ta osoba dała mi największy dar,największe szczęście jakie kiedykolwiek mogło mi sie przytrafić. Owszem, straciłam pewność siebie.Straciłam siłę,swoją konsekwentność. Zwątpiłam. W siebie,w cały otaczający mnie świat. Ale teraz wszystko odzyskałam. Znowu jestem silna.Może nie tak jak kiedyś,ale z dnia na dzień jestem coraz lepszą matką,a niedługo znowu także najlepszą tancerką.

***
Stadion Miejski w Poznaniu. Miejsce,które przez ostatnie trzy lata mijałam wiele razy,ale nigdy nie znalazłam w sobie wystarczająco siły i odwagi,aby ponownie się tam pokazać.Miejsce gdzie kiedyś spędzałam całe dnie,godziny,gdzie zostawiałam pot,nadzieję,szczęście,miłość,łzy i dume, ponownie może stać sie moim drugim domem. Staję pod ogromnym obiektem i po raz kolejny zastnawiam się czy dobrze robię. Na bocznym boisku widzę grających chłopaków,niegdyś moich najlepszych przyjaciół.Szybka decyzja i sekunde później już jestem wewnątrz ogromnego budynku. Przemierzam długie niebiesko-białe korytarze,co jakiś czas spoglądając na tabliczki z nazwiskami zasłużonych zawodników. W końcu zatrzymuję się pod drzwiami z tabliczką "Krzysztof Szmyt-Trener i choreograf Lech Poznań".
Głośno biorę powietrze do płuc i pukam. Słyszę szybkie 'proszę' i bez wahania wchodzę.
Wchodząc widzę zapracowanego,siedzącego za biurkiem siwego mężczyznę z równie siwym wąsem. Mężczyznę,którego zawsze podziwiałam i któremu zawsze dziękowałam przede wszystkim za wsparcie. Pan Krzysztof zawsze mi pomagał. Kiedy coś mi nie wychodziło i się wkurzałam bo byłam cholerną perfekcjonistką w tym co robię na sali i na murawie, kiedy chciałam rezygnować to właśnie on zasypywał mnie setkami argumentów,że jednak nie powinnam,że jestem najlepsza w tym co robię i głupotą byłoby to tak po prostu rzucić.
-Dzień dobry panie Krzysztofie.-mówię.
-Czy mnie oczy nie mylą? Monika ?!-ma tak zdziwioną minę,że w pewnym stopniu nawet mnie to śmieszy.
-We własnej osobie.-odpowiadam z uśmiechem na twarzy.
-Witaj!-przytula mnie,po czym wskazuje miejsce gdzie mam usiąść i usadawia sie naprzeciwko mnie.-Tyle lat minęło! Co cie tu sprowadza?
-No właśnie,minęły ponad trzy lata i zaczęłam zastanawiać się nad powrotem.Powrotem do Kolejorz Girls. Nie powiem,że moje odejście było głupią i spontaniczną decyzja,bo nie było.Wszystko miałam dokładnie przemyślane i zrobiłam naprawdę najmądrzejszą rzecz jaką mogłam. Z resztą nawet gdybym wtedy nie odeszła samowolnie i definitywnie,pan i tak kazałby mi odejść na kilka albo nawet kilkanaście miesięcy. I teraz pytanie,z którym głównie po to tutaj dzisiaj przyszłam. Czy mam jakiekolwiek szanse,aby wrócić do zespołu?-Oczy trenera przybrały wielkość monety pięciozłotowej.
-Mówisz poważnie?
-Absolutnie.
-Więc witam w zespole! Ponownie.
-Naprawdę miło mi to słyszeć.Tylko,że w moim życiu pojawiła sie mała komplikacja,która może kolidować z godzinami treningów.-Szmyt spojrzał na mnie pytająco,ale wiedziałam,że jeżeli chcę wrócić do zespołu,muszę mu powiedzieć.-Mam trzyletniego syna,który teraz co prawda idzie już do przedszkola,ale będę mogła mieć problemy jeśli pojawią się popołudniowe treningi.-wydusiłam to z siebie i odetchnęłam z ogromną ulgą.
-Po pierwsze to oczywiście gratuluję syna,a po drugie to spokojnie,z tym nie będzie problemu jeśli po południu nie będziesz miała co z nim zrobić,zawsze sie ktoś znajdzie,kto poświęci mu czas.
-Dziękuję trenerze.Za wszystko,naprawdę.
-Nie ma sprawy,widzimy sie jutro na treningu o 12:30,przejmiemy murawe po chłopakach.
-Dobra.-już miałam wychodzić,gdy coś mi sie przypomniało.-Mogę tylko pana prosić o dyskrecje? Żeby nikt narazie nie dowiedział sie ani o moim powrocie,ani tym bardziej o Kubie.
Trener uśmiechnął sie tylko szeroko, rzucił krótkie,ale bardzo przekonujące 'obiecuję' a ja pokierowałam się do wyjścia, w głębi duszy modląc się,aby nie spotkać nikogo znajomego.
___________________________________________________________________________

Witajcie :)
dodaję małą świeżość,skończoną dosłownie trzy minuty temu.wiem,że rozdział prawie nic nie wnosi,miałam coś jeszcze dopisać,ale kompletnie nie wiem co,a od ostatniego rozdziału trochę czasu minęło,także nie chciałam was tak długo zostawiać bez nowości ;) Nie mam zielonego pojęcia,jak to wyszło w całkoształcie,ale mam nadzieję,że wam sie spodoba :)
dziękuję oczywiście za wszystkie komentarze i liczę na kolejne.
trzymajcie sie i buziaki!♥
Monika.
*- Passenger-let her go.

poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdział pierwszy.

Pytam się Ciebie co się stało
Ty mówisz, miłość jest tak naprawdę niczym
Wyścig serc, poza kontrolą
 A ty wiedziałeś, że nie pozwoliłabym temu odejść
Kiedyś byłeś chłopakiem którego kochałam
A ja byłam tą dziewczyną z twoich snów
Kto mógł to wiedzieć, że ta jedna przejażdżka
Zrani nas śmiertelnie
 Zabrałeś najlepsze lata mojego życia
Czułam jak miłość uderzyła mnie nocą
 Modliłam się by ta miłość nie uderzyła po raz drugi.*

***

Najgorsze są noce. Kiedy wszystko powraca. Każde spotkanie,każda wspólna noc,każde wspomnienie związane z nim,wraca jak boomerang. Codziennie łudziłam się,że to zniknie,że on po prostu pójdzie w zapomnienie,a te sny razem z nim. Myliłam się.Minęły ponad trzy lata,a sny codziennie wracają.Dzisiaj także.

Znaliśmy się krótko,ale oboje coraz bardziej angażowaliśmy się w tą znajomość. Lubiliśmy spędzać ze sobą czas,bo zawsze spędzony był miło. Nieważne czy oprowadzałam go po Poznaniu,czy uczyłam języka polskiego,w swoim towarzystwie zawsze czuliśmy się wyjątkowo dobrze.Wychodziłam z sali gimnastycznej po treningu i jak zawsze kierowałam się do taksówki,która codziennie odwoziła mnie do domu.Zdziwiłam się gdy zobaczyłam,że w taksówce oprócz kierowcy siedzi także Aleks.Otwierając drzwi od samochodu wsadziłam tam jedynie głowę i od razu skierowałam się do chłopaka.
-Aleks? Co ty tu robisz?
-Chodź,wsiadaj.-odpowiedział ,patrząc na mnie swoimi pięknymi,zielonymi oczami.Zrobiłam jak prosił.Samochód cicho ruszył,a kierowca prowadził bardzo wolno i spokojnie.
-Chciałem spędzić dzisiaj z tobą trochę czasu,a wieczorem mam trening,więc nie mielibyśmy kiedy.
Mam nadzieję,że nie masz mi tego za złe.-mówił.
-Oczywiście,że nie.A gdzie jedziemy?
-To już jest niespodzianka.-mówił z zawadiackim uśmiechem na twarzy,przepełnionym pewnością siebie. Takiego Aleksandara poznałam i takiego lubiłam,ale nie takiego pokochałam.
-Powinnam się bać?-pytałam przez śmiech.
-Spokojnie,ze mną nie masz czego.-objął mnie ramieniem i przyciągnał mocniej do siebie,a ja położyłam głowę na jego ramieniu,na co kierowca zareagował jedynie lekkim uśmiechem.
Tak oto trafiliśmy nad Warte. Spacerowaliśmy nad brzegiem rzeki przepływającej przez Poznań i rozmawialiśmy. O wszystkim. Rozmawialiśmy na każdy temat,żadnego nie baliśmy sie poruszyć.
Wtedy spojrzał mi w oczy i pocałował.Nad tą magiczną Wartą odbył się nasz pierwszy pocałunek.

W momencie gdy podczas snu nasze usta się złączyły przebudziłam się. Nie zapomniałam.Nie potrafiłam i nie potrafię. W tym samym momencie kiedy się przebudziłam, do mojej sypialni po cichu,na paluszkach wszedł mój synek.Myśląc,że nadal śpię wszedł pod moją kołdrę,a chwile później jego rączki już czułam na swoim ciele.
-Mamo...-usłyszałam jego cichy głosik. Obróciłam się w jego stronę i zobaczyłam jego uśmiech.Chyba jedyną rzecz,którą odziedziczył po mnie. Może nie mogłam zapomnieć bo Kubuś to mniejsza wersja swojego taty? Te same włosy,oczy,ruchy...cały Aleks.
-Co kochanie,już sie wyspałeś?-spytałam delikatnie gładząc go po czółku.
-Mhm.-przytaknął-ale jeśtem troche głodny.
-To co,ścigamy się kto pierwszy będzie w kuchni?-spytałam.
-Dobla!- krzyknął i chwile później już go nie było.
 ***

Siedziałam z Karoliną,moją najlepszą przyjaciółką w kawiarni.Piłyśmy kawe i rozmawiałyśmy. Dosyć długo się nie widziałyśmy. Ja zdawałam sesje na studiach,a ona była na wyjeźdżie.
-Monika,co jest? Siedzisz jakaś przygnębiona.
-A nic.Myślę.-odpowiedziałam bez żadnych emocji,nawet na nią nie spoglądając.
-Nad...?-nalegała.
-Nad tańcem.Jak strasznie się za tym stęskniłam.Tańczenie na sali gimnastycznej w siłowni to nie to samo co tańczenie przed trzydziestotysięczną publicznością na trybunach.-powiedziałam a na samo wspomnienie stadionu,na którym tak dawno nie byłam, mała iskierka pojawiła sie w moim oku.
-Nie myślałaś nad powrotem? Kubuś jest coraz większy,studia już skończyłaś. A nawet nie wyobrażasz sobie jak nam Ciebie brakuje. Twoich układów,twojego poczucia humoru na treningach. Dziewczyny o Ciebie pytały,trener zresztą też.I to niejednokrotnie. Monika jesteś do tego stworzona.
-Dobrze wiesz,że nie mogę tam wrócić. Nie potrafiłabym spojrzeć Aleksowi w twarz,a na pewno bym go spotkała. Jeszcze jakby dowiedział sie o Kubie....
-Monika,prędzej czy później sie dowie. Mieszkacie w jednym mieście, kiedyś na pewno sie spotkacie. A nie trudno będzie przed nim ukryć,że to jego syn. Kuba wygląda jak Aleks,wypisz wymaluj.
-Może masz racje? Może powinnam spróbować wrócić?-Karolina coraz bardziej przekonywała mnie do powrotu,a ja coraz bardziej ulegałam jej namowom.-Chyba masz rację. Chyba powinnam w końcu zrobić coś dla siebie.

_________________________________________________________________________

*-Rihanna - Love Without Tragedy // Mother Mary

Jedynka powstała w trzech wersjach,wybrałam mam nadzieję najlepszą,która wam sie spodoba.:)
czekam na wasze komentarze i mam nadzieję,że was nie zawiodłam. 
buziaki,Monika! :*

środa, 3 lipca 2013

Prolog.


Aleksie,
nie sądziłam,że nasza znajomość potoczy się właśnie w taki,a nie inny sposób.
Dokładnie pamiętam dzień,w którym zobaczyliśmy się po raz pierwszy.
Ja-cheerleaderka miejscowego klubu wyjątkowo miałam trening z zawodnikami twojej przyszłej drużyny.
W tym samym dniu prezesi postanowili przedstawić nam nowego zawodnika.-Ciebie.
Pamiętam,dokładnie pamiętam jak dziwnie się czułam gdy przez prawie całą
prezentacje twój wzrok spoczywał na mojej osobie.
Nie przeszkadzało mi to. Wręcz przeciwnie,cieszyłam się,
że ktoś taki jak ty patrzy tylko na mnie,skoro wokół było prawie dwadzieścia dziewczyn,
nawet ładniejszych ode mnie. Zapewne nawet nie zdajesz sobie sprawy jaka byłam szczęśliwa gdy wybiegłeś za mną ze stadionu tylko po to,aby poprosić mnie o numer telefonu.
Niby nic ważnego,zwykła drobnostka,a wnosząca tyle euforii. Cieszyłam się jak dziecko
z każdego naszego spotkania.Byłeś inny niż wszyscy.
Z początku sprawiałeś wrażenie odważnego,kobieciarza.Mężczyzny,
który niczego sie nie boi i zawsze potrafi postawić na swoim.Ale nie taki mi zaimponowałeś.
Dopiero kiedy poznaliśmy się bardziej,zobaczyłam jaki jesteś naprawde. Otworzyłeś sie przede mną,
a ja to uszanowałam. Kochany,czuły,troszczący sie o ludzi dla Ciebie najważniejszych,
stawiający dobro rodziny i przyjaciół przed swoje własne,delikatny. Zawsze wiedziałeś
gdy coś było u mnie nie tak. I zawsze potrafiłeś mi pomóc. W takim tobie się zakochałam.
Tak,zakochałam się w Tobie Aleksie. Zastanawiasz się zapewne dlaczego w takim razie Cie
zostawiłam,zniknęłam z Twojego życia? Dowiedziałam się o czymś co zmieniło moje życie
o sto osiemdziesiąt stopni,twoje też by na pewno zmieniło.Ale nie przejmuj się mną,
zapomnij o mnie. Pamiętasz co powiedziałeś mi kilka miesięcy temu? 
"Monika, szkoda,że łączy nas tylko seks.Bylibyśmy dobrą parą,ale nie tego od Ciebie oczekuję,
nie czuję tego do Ciebie. A szkoda, bo rozumiemy się bez słów."
Wtedy pomimo napływających do moich oczu łez,przyjęłam te słowa z bladym uśmiechem,ale nawet
nie wyobrażasz sobie co wtedy czułam. 
Moje serce pękło na miliony małych kawałeczków,a ty nawet nie starałeś sie ich pozbierać i złożyć w jedną całość. Mam nadzieję,że kiedyś wybaczysz mi,że zerwałam naszą, tak ważną dla 
Ciebie relację opierającą się tylko na seksie.
Zapomnij o mnie.Przecież i tak nigdy nie byłam dla Ciebie nikim ważnym.

Kocham Cie,Aleksie.
Monika.

_____________________________________________________________________________
Nigdy nie napisalam prologu,więc było to dla mnie podwójnie trudne. Postanowiłam napisać go w formie listu,mam nadzieję,że wam się spodoba.Jakiś wstęp co do historii macie,bohaterzy także już są więc myśle,że powoli domyślacie się o co chodzi.Postawiłam na taką tematykę bo jest barrdziej odważna,a ja myślę,że dojrzałam w pisaniu odkąd piszę opowiadanie o Robercie.Mój styl bardzo się zmienil i chcę,żeby to wszystko było już bardziej dorosłe,poważniejsze.Liczę na was i wasze komentarze.
Buziaki,wasza Monika!: *