wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział trzeci.

Nigdy do nikogo nie miałam pretensji o to co mnie kiedykolwiek spotkało. Każde z nas podejmuje świadomych wyborów,musi więc być świadom konsekwencji jakie z tego wynikną.Jednak…czasami zmieniamy zdanie,zmieniamy własne podejście,bo przecież póki nie doświadczymy czegoś na własnej skórze,możemy jedynie propagować. Gdy ktoś ukradł mi pieniądze,obwiniałam samą siebie,no bo przecież po co nosiłam tyle pieniędzy bez powodu w ręce? Kiedy złamałam sobie noge na próbie,też mogłam obwiniać tylko i wyłącznie siebie bo przecież nie ostrzegłam dziewczyn,że skaczę.Jednak..kiedy dowiedziałam się o ciąży,nie potrafiłam w tym wszystkim myśleć tylko o swojej winie. To była całkowicie i tylko i wyłącznie jego wina.To on był winien temu,że musieliśmy skończyć znajomość,że w nastoletnim wieku zostanę matką,że nie będę mogła spełniać swoich marzeń. Nienawidziłam go.Tak bardzo go nienawidziłam. Ale…myliłam się.Myliłam się wtedy pod każdym względem.Ale do tego także musiałam dojrzeć. Musiałam dostać od życia ogromnego kopa,aby przestać myśleć tylko o sobie i zrozumieć jakie wartości w życiu są najważniejsze. Od tego czasu nie myślałam tylko o sobie,ba! Nie mogłam myśleć tylko o sobie. Byłam skazana na samotne wychowywanie malucha,który w ciągu kilku dni stał się centrum mojego wszechświata.Kiedyś…nie sądziłabym,że kiedykolwiek to powiem.Ale teraz nie wyobrażam sobie przychodzić do domu rodziców i czas spędzać całkowicie sama.Nie przychodzić do domu,gdzie czeka mój mały synek z zestawem samochodzików,aby po raz kolejny wygrać ze mną wyścig. Musiałam dojrzeć do tego,aby stwierdzić,że przecież oboje mieliśmy w tym swój udział. Robiliśmy to wszystko z pełną swiadomością. Musiałam dojrzeć,aby w końcu gdzieś tam w duchu mu podziękować. Tylko w duchu.Nie mam odwagi zrobić tego prosto twarzą w twarz. Mam nadzieję jednak,że w swoim czasie dojrzeję także do tego.


***

Szłam niebiesko-białym korytarzem kierując się do szatni.Słysząc rozmowy i śmiechy dziewczyn uśmiech momentalnie pojawił się na mojej twarzy.Tak dawno ich nie widziałam,
A tak bardzo się za nimi stęskniłam.Za każdą,bez wyjątku.Wzięłam głęboki oddech,stojąc pod drzwiami szatni.Przekroczyłam jej  próg i momentalnie dziesięć par oczu spojrzało w moją strone. Ja również się im przyglądałam.Skład się zmienił. Kilka dziewczyn odeszło,co już słyszałam od Karoliny,a kilka nowych doszło.
Prawie żadna dziewczyna z dawnego składu nie wierzyła,że to właśnie ja stoję w progu,że to ja stoję przed nimi.Były zaskoczone i to bardzo.W sumie to nawet im się nie dziwiłam. Odeszłam nagle i nie odzywałam się na tyle długo,że ze spokojem mogły pomyśleć,że albo wyjechałam,albo już nie żyję.Obawiałam się niewygodnych pytań typu dlaczego odeszłam i dlaczego postanowiłam wrócić. Nie odpowiadałam na nie.Nie chciałam mówić im prawdy,ale też nie chciałam ich okłamywać.A dziewczyny w pełni rozumiały moją decyzję,za co byłam im niesamowicie wdzięczna.

***

Stałam przed lustrem i sama nie wierzyłam,że przez ten czas zmieniłam się,aż tak bardzo. Nie byłam już tą naturalną brunetką w rozpuszczonych włosach,z prostą talią i kolczykiem w pępku. Teraz byłam kobietą.Kobietą z wcięciem w talii,zaokrąglonymi biodrami i związanymi włosami. Wyglądałam inaczej,ale w stroju Kolejorza nadal wyglądałam jakbym była do tego stworzona.Zaczęłyśmy trening,a ja czułam się jak ryba w wodzie.Byłam w swoim żywiole.Robiłam coś co zawsze kochałam i nadal kocham. Nic nie zapomniałam. Pamiętałam każdy układ,każdy jego najmniejszy krok.

***
Kolejny trening.Z racji wysokiej temperatury trener postanowił przeprowadzić trening obok ćwiczących piłkarzy.Tańczyłyśmy gdy chłopcy weszli na murawe . Swój wzrok od razu skierowali na nas.Ale mnie to nie obchodziło. Liczyło się tylko to co robię,to że tańczę. Do czasu aż na murawie nie pojawił się Aleks.Serce biło mi jak oszalałe kiedy zawiesił swój wzrok na mnie.Patrzył na mnie,pożerał mnie wzrokiem. Jedno spojrzenie,czasami warte więcej niż tysiące komplementów. Do mojego ciała napłynęło mnóstwo pewności siebie,mnóstwo satysfakcji. Ale nie zwracałam na niego uwagi. Podczas małej przerwy od trenera,także nawet nie spojrzałam w jego strone. Kilku chłopaków mi pomachało,bądź się uśmiechnęło,więc odwzajemniłam gest,ale to wszystko.Jedynie Jasiek,mój najlepszy przyjaciel i bramkarz Lecha,który wiedział o wszystkim podbiegł do mnie i chwilę porozmawialiśmy.Co u mnie,u niego, co z Kubusiem i trochę o moim powrocie. To wszystko.Aleks się wtedy nie liczył.Nie był centrum mojego wszechświata. Czyżbym przestała go kochać? Wątpie. Pokochałam go gdy tylko go zobaczyłam,gdy tylko poznałam go bliżej. Od razu. A takiej miłości się nie zapomina,taka miłość nie mija.


Wracam do was po prawie miesiącu z trzecim już rozdziałem. Napisalam go już hoho,dawno temu bo będąc na wakacjach na początku sierpnia i dodaję go dopiero teraz. Dlaczego? Bo zapomniałam,że tak naprawdę jest skończony. Rozdział troche jak pieprzenie o Chopinie,ale jest. Nie chcę wszystkiego robić na szybko,tylko coś troche podbudować. Mam nadzieję,że przypadnie wam do gustu,komentujcie! :)
Do zobaczenia niedługo,buziaki! :**

czwartek, 1 sierpnia 2013

Rozdział drugi.

Gapisz sie w sufit ciemności.
To uczucie pustki w Twoim sercu,
Ponieważ miłość przychodzi powoli, ale odchodzi szybko,
Widzisz go gdy zasypiasz,
Ale nigdy nie dotykasz i nie możesz go zatrzymać,
Ponieważ kochałaś go zbyt mocno i zanurkowałaś zbyt głęboko.*

***
Byłam najsilniejszą osobą,jaką kiedykolwiek znałam.Zawsze unosiłam brodę i dążyłam do wyznaczonych przez siebie celów. Kulturalnie, z taktem i szacunkiem do innych. Nie po trupach,bo mogłabym się potknąć. Ale ja się nie potykałam.Wyznaczałam sobie jeden cel w nawałnicy myśli i dążyłam do niego. I udawało sie. Byłam cierpliwa,konsekwentna i uparta w tym co robię i zawsze sie udawało. Jeden błąd,jedno potknięcie i straciłam wszystko na co tak długo pracowałam. Coś,a raczej ktoś,kto miał dawać  mi szczęście i rzeczywiście mi je podarował, w pewnym stopniu przekreślił wszystkie starania. Tak przynajmniej myślałam.
Myliłam się. Ta osoba dała mi największy dar,największe szczęście jakie kiedykolwiek mogło mi sie przytrafić. Owszem, straciłam pewność siebie.Straciłam siłę,swoją konsekwentność. Zwątpiłam. W siebie,w cały otaczający mnie świat. Ale teraz wszystko odzyskałam. Znowu jestem silna.Może nie tak jak kiedyś,ale z dnia na dzień jestem coraz lepszą matką,a niedługo znowu także najlepszą tancerką.

***
Stadion Miejski w Poznaniu. Miejsce,które przez ostatnie trzy lata mijałam wiele razy,ale nigdy nie znalazłam w sobie wystarczająco siły i odwagi,aby ponownie się tam pokazać.Miejsce gdzie kiedyś spędzałam całe dnie,godziny,gdzie zostawiałam pot,nadzieję,szczęście,miłość,łzy i dume, ponownie może stać sie moim drugim domem. Staję pod ogromnym obiektem i po raz kolejny zastnawiam się czy dobrze robię. Na bocznym boisku widzę grających chłopaków,niegdyś moich najlepszych przyjaciół.Szybka decyzja i sekunde później już jestem wewnątrz ogromnego budynku. Przemierzam długie niebiesko-białe korytarze,co jakiś czas spoglądając na tabliczki z nazwiskami zasłużonych zawodników. W końcu zatrzymuję się pod drzwiami z tabliczką "Krzysztof Szmyt-Trener i choreograf Lech Poznań".
Głośno biorę powietrze do płuc i pukam. Słyszę szybkie 'proszę' i bez wahania wchodzę.
Wchodząc widzę zapracowanego,siedzącego za biurkiem siwego mężczyznę z równie siwym wąsem. Mężczyznę,którego zawsze podziwiałam i któremu zawsze dziękowałam przede wszystkim za wsparcie. Pan Krzysztof zawsze mi pomagał. Kiedy coś mi nie wychodziło i się wkurzałam bo byłam cholerną perfekcjonistką w tym co robię na sali i na murawie, kiedy chciałam rezygnować to właśnie on zasypywał mnie setkami argumentów,że jednak nie powinnam,że jestem najlepsza w tym co robię i głupotą byłoby to tak po prostu rzucić.
-Dzień dobry panie Krzysztofie.-mówię.
-Czy mnie oczy nie mylą? Monika ?!-ma tak zdziwioną minę,że w pewnym stopniu nawet mnie to śmieszy.
-We własnej osobie.-odpowiadam z uśmiechem na twarzy.
-Witaj!-przytula mnie,po czym wskazuje miejsce gdzie mam usiąść i usadawia sie naprzeciwko mnie.-Tyle lat minęło! Co cie tu sprowadza?
-No właśnie,minęły ponad trzy lata i zaczęłam zastanawiać się nad powrotem.Powrotem do Kolejorz Girls. Nie powiem,że moje odejście było głupią i spontaniczną decyzja,bo nie było.Wszystko miałam dokładnie przemyślane i zrobiłam naprawdę najmądrzejszą rzecz jaką mogłam. Z resztą nawet gdybym wtedy nie odeszła samowolnie i definitywnie,pan i tak kazałby mi odejść na kilka albo nawet kilkanaście miesięcy. I teraz pytanie,z którym głównie po to tutaj dzisiaj przyszłam. Czy mam jakiekolwiek szanse,aby wrócić do zespołu?-Oczy trenera przybrały wielkość monety pięciozłotowej.
-Mówisz poważnie?
-Absolutnie.
-Więc witam w zespole! Ponownie.
-Naprawdę miło mi to słyszeć.Tylko,że w moim życiu pojawiła sie mała komplikacja,która może kolidować z godzinami treningów.-Szmyt spojrzał na mnie pytająco,ale wiedziałam,że jeżeli chcę wrócić do zespołu,muszę mu powiedzieć.-Mam trzyletniego syna,który teraz co prawda idzie już do przedszkola,ale będę mogła mieć problemy jeśli pojawią się popołudniowe treningi.-wydusiłam to z siebie i odetchnęłam z ogromną ulgą.
-Po pierwsze to oczywiście gratuluję syna,a po drugie to spokojnie,z tym nie będzie problemu jeśli po południu nie będziesz miała co z nim zrobić,zawsze sie ktoś znajdzie,kto poświęci mu czas.
-Dziękuję trenerze.Za wszystko,naprawdę.
-Nie ma sprawy,widzimy sie jutro na treningu o 12:30,przejmiemy murawe po chłopakach.
-Dobra.-już miałam wychodzić,gdy coś mi sie przypomniało.-Mogę tylko pana prosić o dyskrecje? Żeby nikt narazie nie dowiedział sie ani o moim powrocie,ani tym bardziej o Kubie.
Trener uśmiechnął sie tylko szeroko, rzucił krótkie,ale bardzo przekonujące 'obiecuję' a ja pokierowałam się do wyjścia, w głębi duszy modląc się,aby nie spotkać nikogo znajomego.
___________________________________________________________________________

Witajcie :)
dodaję małą świeżość,skończoną dosłownie trzy minuty temu.wiem,że rozdział prawie nic nie wnosi,miałam coś jeszcze dopisać,ale kompletnie nie wiem co,a od ostatniego rozdziału trochę czasu minęło,także nie chciałam was tak długo zostawiać bez nowości ;) Nie mam zielonego pojęcia,jak to wyszło w całkoształcie,ale mam nadzieję,że wam sie spodoba :)
dziękuję oczywiście za wszystkie komentarze i liczę na kolejne.
trzymajcie sie i buziaki!♥
Monika.
*- Passenger-let her go.