Tak samo jak ja
chciałam ciebie
Może nie bylibyśmy
dwoma oddzielnymi światami
Lecz bylibyśmy w swoich własnych
ramionach"*
Minęły cztery lata. Cztery długie lata,które bez jego obecności
minęły jak jeden dzień. Pamiętam dzień,kiedy wyszedł z domu mówiąc,że
wieczorem będzie już z powrotem i wspólnie obejrzymy film, na który tak długo
czekaliśmy. Ale nie wrócił. Nigdy nie wrócił. Zostawił po sobie niedopitą
zieloną herbatę i tosty na szklanym stoliku w salonie,zapach moich ulubionych
perfum w łazience i tęsknotę. Próbowałam
go szukać.Wśród ludzi, miejsc,wśród oczu,wśród dłoni. Ale on odszedł. Na
zawsze. Jak to mówił ‘do wiecznego miasta aniołów, gdzie czekają na ciebie
wszyscy,których kochałaś,a którzy już odeszli.’
Siedząc przed marmurowym pomnikiem,w kolejny niby nic nie
znaczący dzień tego roku przyglądam się zdjęciu oraz dacie wyrytej w kamieniu.
Brunet z wiecznie zarysowanym uśmiechem na twarzy-takiego na zawsze go
zapamiętam.Dziś obchodziłby swoje 25 urodziny.Żył zdecydowanie za krótko. Żyłeś za krótko,braciszku..
Kiedy Darek zmarł,nie potrafiłam odnaleźć się w niczym. Nie radziłam sobie z ciążą,ani z krzywym wzrokiem moich rodziców,którzy zdecydowanie nie byli szczęśliwi,że jedno ich dziecko zginęło w wypadku samochodowym,a drugie spodziewa się dziecka,w nastoletnim wieku.Ale on był inny. On nigdy nie patrzył na mnie ze wstydem,poczuciem winy czy złem w oczach.Był zawsze,kiedy tylko go potrzebowałam. Cieszył się,że będzie wujkiem,pomimo tego ile miałam lat. Tygodniami planował imię dla mojego nienarodzonego synka,którego uczyłby grać w piłkę nożną i szybkiej jazdy samochodem.Uczyłby go rzeczy,które od zawsze kochał,które od zawsze były dla niego priorytetem i przez które odszedł z tego świata za wcześnie.Ale po jego odejściu nie poddałam się. Bo wiedziałam,że by tego nie chciał,że gdyby żył to dostałabym od niego kopa w tyłek i od tego czasu wszystko co robiłam,robiłam z myślą o nim,dla niego, nie dla siebie.
Po moich policzkach,całkiem bezwładnie popłynęło kilka łez,gdy tylko pomyślałam,że dzisiaj jest dokładnie ta czwarta rocznica jego śmierci. Powoli zaczynało się ściemniać,a ja całkiem samotna, siedząc na małej ławeczce przy nagrobku,wśród tysięcy światełek cicho szlochałam. Co roku o tej porze trafiało do mnie jaka jestem bez niego słaba,zwyczajna i beznadziejna,że bez niego nic nie jest tak jak powinno.
Łzy nadal powoli leciały po moich policzkach,gdy ktoś usadowił się na małej ławeczce tuż obok mnie.Kiedy Darek zmarł,nie potrafiłam odnaleźć się w niczym. Nie radziłam sobie z ciążą,ani z krzywym wzrokiem moich rodziców,którzy zdecydowanie nie byli szczęśliwi,że jedno ich dziecko zginęło w wypadku samochodowym,a drugie spodziewa się dziecka,w nastoletnim wieku.Ale on był inny. On nigdy nie patrzył na mnie ze wstydem,poczuciem winy czy złem w oczach.Był zawsze,kiedy tylko go potrzebowałam. Cieszył się,że będzie wujkiem,pomimo tego ile miałam lat. Tygodniami planował imię dla mojego nienarodzonego synka,którego uczyłby grać w piłkę nożną i szybkiej jazdy samochodem.Uczyłby go rzeczy,które od zawsze kochał,które od zawsze były dla niego priorytetem i przez które odszedł z tego świata za wcześnie.Ale po jego odejściu nie poddałam się. Bo wiedziałam,że by tego nie chciał,że gdyby żył to dostałabym od niego kopa w tyłek i od tego czasu wszystko co robiłam,robiłam z myślą o nim,dla niego, nie dla siebie.
Po moich policzkach,całkiem bezwładnie popłynęło kilka łez,gdy tylko pomyślałam,że dzisiaj jest dokładnie ta czwarta rocznica jego śmierci. Powoli zaczynało się ściemniać,a ja całkiem samotna, siedząc na małej ławeczce przy nagrobku,wśród tysięcy światełek cicho szlochałam. Co roku o tej porze trafiało do mnie jaka jestem bez niego słaba,zwyczajna i beznadziejna,że bez niego nic nie jest tak jak powinno.
Czuje perfumy,tak dobrze znane i znienawidzone. Czuje jego zdziwiony i zatroskany wzrok na sobie.
-Monika..? -szepcze zachrypłym głosem niemalże tak samo,jak każdej tamtej nocy.Mówi z niesamowitą czułością,a ja pomimo ogromnej wewnętrznej walki przeciw samej sobie, spoglądam na niego,po czym spuszczam wzrok,wgapiając się w ziemie.
-Aż trudno uwierzyć,że minęły już 4 lata...-mówi,a ja dokładnie analizując każde jego słowo,napawam się jego głosem. Dziwię się,że nauczył się polskiego,aż tak dobrze. Mimowolnie, wracam myślami do tamtych chwil gdy uczyłam go polskiego, śmiejąc się przy tym do rozpuku. Zaprzeczałam sama sobie robiąc i myśląc to co teraz. Miałam być silna,a wyszło jak zawsze.
-Co ty tu w ogóle robisz?
-Przecież Darek był moim najlepszym przyjacielem. Zapomniałaś?
-Niczego nie zapomniałam.- odpowiedziałam cicho i wstałam, chcąc jak najszybciej znaleźć się w domu, pod kocem z ulubioną herbatą i synkiem przy boku.
-Zaczekaj...Proszę.-chwycił mnie za rękę patrząc mi głęboko w oczy.
-Nie mamy o czym rozmawiać.Po prostu zapomnij.-byłam z siebie niesamowicie dumna. Powiedziałam mu 'nie' po raz pierwszy od kiedy się znamy. Powiedziałam to niełamiącym się głosem.
-Proszę porozmawiajmy.Za dużo razy dałem szansę Ci uciec i nie pozwolę na to ponownie..- z jednej strony jego słowa bolały i to cholernie, ale uświadomiłam sobie, że ich brak bolał jeszcze bardziej.
-Będziesz próbował mnie zatrzymać siłą?- drażnię się z nim, dobrze o tym wie. Przez jego twarz przemyka cień uśmiechu, tego pięknego Aleksandarovego uśmiechu, a ja nawet po tylu latach rozpływam się.- No dobrze, porozmawiajmy.
________________________________________________________________________
Sama nie wierzę,że tu jestem, ale jestem. Zaglądnęłam na blogspota ze zwykłej ciekawości i swego rodzaju sentymentu, a dodaje rozdział,który został napisany już w marcu zeszłego roku, a ja teraz nic nie zmieniam i zostawiam was z tym... Zmienił sie mój styl pisania, ja się zmieniłam, może wrócę, może się przekonacie.. Zobaczymy.
Trzymajcie się ciepło! :))